. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
serce i widoku nędzy nie znosił — a przytém wyobrażał sobie, że w lesie jest tyle drzewa, że go nigdy zabraknąć nie może; — polecił Berkowi rozdać pomiędzy najbiedniejszych dziesięć sosen i pięć tysięcy cegieł — oraz sprzedawać drzewo i cegłę tym, którzy zechcą domy swe odbudowywać.
Mając tak rozległą plenipotencyę do działania, Berek powrócił do domu rozpromieniony i szczęśliwy zupełnie. — Przywiózł dzieciom po dwa cytwarowe pierniki, a żonie ofiarował w gotowiźnie całe pięć rubli na suknię. Zapytany przez towarzyszkę życia zkąd taka łaska? spojrzał na nią tylko filuternie, pogładził ręką brodę i rzekł z powagą.
— Jak twój mąż będzie lasem handlował — to was jeszcze lepsze prezenta spotkają...
— Ny, ny, — rzekła Berkowa, — niech tobie da Pan Bóg długie życie i szczęście, bo ty rozumny człowiek.
Wykonywając wolę swego mocodawcy, Berek zaraz na drugi dzień po przyjeździe z Warszawy udał się do lasu i wycechował dziesięć najpiękniejszych sosen, które miały być ofiarowane darmo. Tak się téż stało. Berek oddał je prawie darmo, za bardzo umiarkowane pieniądze... przysięgał się, że sam na tém traci. Późniéj rozpoczęła się gorączkowa sprzedaż.
Po lesie rozlegał się głuchy łoskot siekier, podcięte sosny padały na ziemię, miażdżąc swym ciężarem drobniejsze drzewka i krzewy, a parobcy i fornale dworscy zajęci byli wożeniem drzewa. Piękne konie fornalskie, do „wzorowéj fermy” zakupione, zabijały się po ciężkich drogach, a w lesie robiło się coraz widniéj, jaśniéj i bardziéj przestrono. Blade słońce zimowe nie potrzebowało się już przedzierać z trudem przez ciemne konary.
Stary gajowy, który oponował przeciwko niszczeniu lasu, został przez Berka oddalony, a na jego miejsce zainstalował się jakiś żydek „pisarzem” tytułowany.