Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
224
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Uspokojony Szpagaciński zabrał się do araku z herbatą, a wypiwszy kilka szklanek takiego gorącego trunku, padał na łóżko jak kłoda i zasypiał marząc o wielkiéj dobroci Berka i niewyczerpanéj uczynności jego.
To samo powtarzało się co dzień prawie. Szpagaciński pił, spał i znowuż pił, a Berek tymczasem gospodarował i krzątał się z ruchliwością gorączkową prawie. — Energia jego rozwinęła się w całéj pełni, był wszędzie, jeździł, sprzedawał, handlował, prowadził setki najróżnorodniejszych geszeftów, prowadził oddzielne rachunki dla Steina, oddzielne dla siebie — dla wspólników, których miał kilkunastu.
Był w swoim żywiole całkowicie. — W miasteczku współwyznawcy spoglądali na niego z pewném uszanowaniem. Cenili jego ruchliwość i przepowiadali mu przyszłość świetną.
— Nu, Berku — zapytał go raz stary Abram, — kiedy ty Stasin kupisz?
— Niech mój dziedzic długo żyje — odrzekł dyplomatycznie Berek.
— Niech on żyje, ten „apikores” — ale mnie się zdaje, że ty będziesz jego następcą...
— Nie, — odrzekł Berek, — ja nie będę.
— Dla czego?
— Lepiéj jest zawsze stać przy piecu, aniżeli być piecem; lepiéj się ogrzać przy kim, niżli samemu grzać kogo... teraz ciepło drogie jest, mój Abramie. Nie prawda?...
— Nu, nu, mój Berku, ty masz głowę — ty będziesz wielkim kupcem!
Berek nie przeczył — gdyż sam miał to przekonanie o sobie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .