Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.
226
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Co to za dochody! wielkie dochody! — może się przedało całe parade dwieście albo trzysta chojaki, i to buło cienkie jak patyków — co to za dochód? tera drzewo staniało, za darmo ludzie nie chcą brać.
— Zapominasz, mój Berku, co pisałeś do mnie w zimie...
— Co w zimie!? W zimie to buło mróz — a teraz Bogu dzięki jest ciepło — w jedne kapote chodzić można, zresztą co zima to nie lato, a co lato to nie zima...
— Jednak sprzedaliśmy przecież trochę lasu.
— Co to znaczy? ja mam rachunki, tu każdy grosz stoi zapisany. Ja sprzedawałem wprawdzie trochę drzewo — ale ja płaciłem procenta Abramowi, Fiszlowi, Mordkie, ja płaciłem podatków do gminy i do kasy, ja płaciłem ludziom pensyów, ja reperowałem budynków, co sobie trochę popsuli — ja robiłem różnego nakładu.
— Jednak z tém co otrzymałeś odemnie gotówką, powinieneś był wszelkie wydatki opędzić.
— Ja téż odpędziłem ich.
— Jakto?
— Prolongowałem wszystkich dłużników, łatałem cały interes z procentem — a to nie buło łatwo dokazać.
Stein zamyślił się, Berek zaś dodał w formie zapytania.
— A co teraz będzie? Teraz wiosna, trzeba gospodarstwo zaczynać, orać, siać, sam główny czas na to przyszedł?
— No, więc cóż? Wiadoma rzecz, że na wiosnę trzeba orać i siać; niech więc orzą i sieją.
Berek się rozśmiał.
— Przepraszam pana — rzekł, — oni by to już dawno zrobili, tylko tu różnych rzeczy brakuje — a na te różne rzeczy pieniędzy niema...
Stein zerwał się z krzesła.
— Pieniędzy? jeszcze pieniędzy! Kiedyż to się na-