Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.
230
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Jak ja mam być cicho? za co cicho? kiedy mi się od pana pieniądzów należy? — oddaj mi pan moje pieniądzów — to ja będę cicho — ja sobie ztąd pójdę — zaraz pójdę, niech tylko odbiorę swoje pracę.
— To jeszcze zobaczymy, czy odbierzesz — przekonamy się o tém.
— Oj, oj, co ja temu winien? niech nas sąd sądzi; ja nawet nie chciałem panu dawać pieniędzy — ja nie radziłem panu folwark kupić — ja mówiłem panu, że pana galop nasze żydy zjedzą...
Stein cierpliwość zupełnie stracił.
— Wynoś się ztąd — zawołał — na złamanie karku, bo cię za drzwi wyrzucić każę! Rachunki załatwimy przed sądem — a żeby mi w Stasinie twoja noga nie postała!...
— Nu, nu, — rzekł Berek — ja sobie wyniosę — a co daléj będzie to obaczymy... Pan jesteś bardzo gwałtowny szlachcic, panie Stein — bardzo gwałtowny — of meine munes, okropnie gwałtowny... dużo gwałtowniejszy od te prawdziwe szlachte!...
Z temi słowy Berek wyszedł z pokoju.
— Co to było, ojcze? — spytała panna Regina wchodząc — co to za hałas? nie śmiałam tu wejść — ale zdawało mi się, że słyszę głos naszego poczciwego Berka ze Stasina.
— Poczciwego Berka!... — odrzekł ironicznie Stein — tak jest, nie mylisz się; właśnie przed chwilą poczciwy Berek opuścił nasze progi.
— Zdajesz się być wzburzony — czy zmartwiony, mój ojcze?
— O nie, nie, broń Boże! — przeciwnie jestem bardzo zadowolony. Czegóż chcesz? mam folwark, jestem obywatelem ziemskim, gospodarzem — posiadam piękne stanowisko... czegóż mam być wzburzony?
Panna Regina patrzyła na Steina szeroko otwartemi oczami — on zaś mówił daléj: