. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Widocznie, starym słowiańskim obyczajem witać tu kogoś będą, skoro chleb i sól przygotowali, a „dobra wola” z oczu im świeci.
Przed dworem gromadka ludzi stoi. Jest pomiędzy nimi Kacper parobek, który znowuż do służby powrócił i kilku starych gospodarzy ze wsi. Przyszli oni tutaj z własnéj a dobréj woli, powitać słowem życzliwém tych, co przybyć tu i wspólnie pracować zamierzają.
Ekonom wyszedł przed ganek.
— Cościć jeszcze nie widać — rzekł do chłopów.
— Bez suchość musi — odezwał się Kacper — od Zależanki piach śkaradny — ale niedługo nadjadą, tylo co nie widać, kunie dobre to zmogą.
— Berkowi tera się urwie — wtrącił któryś chłop.
— Oj, oj, co mu się ma urwać? — rzekł Kacper — kiej on se tera w mieście chałupę galantą kupił — i za kupca je wielkiego, zbożem ponoś handluje i propinacyą tyż trzyma.
— Dla tego choć niby i tamten, na to mówiąc Śtajn zyd był, ale tak go oporządziły nase zydy, ze ledwie się wydobył nieborak...
— A juści — drugiby się tak nie dał.
— Dobre zydzisko z niego było, grzecny, słowa marnego nikomu nie powiedział — i widać spekulantności takiéj nie miał, jak jense.
— Et, co wy się tam znacie, moi ludzie, — rzekł ekonom — ja mam hedukacyą i wiem jak się na świecie dzieje. Ziemię świętą Pan Bóg dla człowieka stworzył i oddał mu ją „żeby mu była poddana,” jak stoi w Piśmie, ale tyż znowu w Piśmie stoi „w pocie czoła pracować będziesz,” bo i sprawiedliwie tak stoi.
— A juści stoi — odrzekł Kacper — nieraz i ksiądz tak gadał.
— Tedy, kto chce z téj ziemi chleb jeść, ten musi w pocie czoła pracować i musi być dla niéj