Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
235
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

mi długie lata, ale Bóg Najwyższy nie dozwolił im doczekać, iżby was powitali w tych progach. — Wita więc was gromadka prostych ludzi i sługa, który u dziadków waszych pracował. Wnijdźcie do domu ojców waszych i pokój szczęście i błogosławieństwo Boże niechaj mieszka z wami.
Wyrzekłszy to i oddawszy chleb z solą, rzucił się stary do rąk pana i pani — i rozszlochał się na dobre.
Młoda pani weszła do dworu. Przebiegła szybko przez wszystkie pokoje, i zachwyconą była ich czyściutkiem i skromném urządzeniem.
— Jak tu pięknie — jak dobrze — mówiła, tuląc się do ramienia męża — jak malowniczo płoną te ognie na wzgórzach. — O, mój Jasiu, ja wierzę, że się można do takiego ustronia przywiązać, że je można szczerze pokochać.
Ekonom stojący przy progu szepnął z cicha:
— Prawda święta... — po chwili dodał głośno:
— Wielmożny panie, siła tu będziemy mieli do roboty. Kużde pole zaszkaradzone na nic... cygańskie tu gospodarstwo było...
— Wiem, wiem, mój Józefie, ale mam nadzieję, że się to naprawi.
— A jutro, wielmożny panie, do kosy! łąka ładna, pogoda jest, ze dwudziestu kosiarzy przyjdzie.
— Bardzo dobrze, raniutko wyjdziemy obejrzéć naszą biedę...
Ekonom skłonił się i powiedziawszy „dobranoc” wyszedł. Młodzi ludzie zostali sami.
Jeszcze długo świeciło się w białym dworku; na wzgórzach dogasały ognie — a księżyc w całéj pełni i blasku płynął na horyzoncie, złocił wody, potokami srebra oblewał kołyszące się zboże.