. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
swojém gospodarstwie, mam w taki dzień siedziéć jak zamurowana.
Chłop ręką machnął.
— Zawdy, — rzekł — jeno pretensye masz. Chciałem iść sam, bo jenteres mam taki, co do niego baba tak potrzebna jak dziura w moście, abo jak nieprzykładając, dyabeł w Częstochowie.
— Ot zamknij lepiéj gębę! żebyś w złą godzinę nie wymówił! Jenteres ma! ciekawość jaki to jenteres co może być przez baby? Chyba kozę pójdziesz odsiadywać.
— Nie będę ja nic odsiadywał — bom nikogo nie zabił, ani jenszéj rzeczy nie zrobił — a co do jenteresu... tfy! niech cię marności ogarną!...
— No — a co?
— Musi chyba nie widziałaś? zając bez drogę przeleciał... i jeszcze pytasz się co? Magda, — dodał ciszéj, — mnie się widzi, że zawdy lepiéj się wrócić.
— Bez głupiego zająca?! a żeby on skapiał prędzéj. Nie słyszałeś ty jak ksiądz na jambonie przykazywał żeby w takie głupie bajdy nie wierzyć?!
— Et, ksiądz księdzem — a zając zającem. Przepomniałaś to już jak łońskiego roku na wiosnę, jakem to do lasu jechał i baba mi drogę przeszła, to mi się koło złamało?
— To musi baba w tém winna, żeś woza w domu nie opatrzył. Sprawiedliwie to powiadają: że kiepskiéj tanecznicy to i obrąbek zawadza, jenszy niezguła porządku kiele woza nie dojrzy, a jak mu się w drodze szkoda zrobi, to na babę spędza, albo choć i na zająca.
Chłop zaczął się w głowę drapać.
— Nie, rzekł, nie, Magdusiu, chyba się zawróćmy, po co guza szukać, mówię ci, że będzie nieszczęście.
— No — a jakże z tym jenteresem, co przez baby miał być?!
— Obendzie się.