Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.
266
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Michał urwał swą piosnkę w połowie nuty.
— Ludzie, ratujta! — zawołał Mateusz — goń, kto w Boga wierzy! ratujta moją chudobę! Héj Jankiel, psiawiaro! kto tu był obcy? — to musi twoje wspólniki!...
— Co to wspólniki!... jakie wspólniki?... ja was za potwarz do sądu podam!... widzita go!... ja wam pokażę, co to jest takie kalumnie zrobić!.!.! Co?!.. wspólniki?!.. kto tu złodziejski wspólnik jest?!...
Mateusz nie zważał na te krzyki.
— Chłopcy! — rzekł — kto w Boga wierzy, siadajta na kunie wierzchem i gońta! Nagrodzę, rzetelnie nagrodzę!... Oj! moje bydlątka kochane, od źrebiąt odchowane!... moja chudoba jedyna!...
Lamentujący Mateusz został przed karczmą, przy wozach, a chłopi, dosiadłszy koni, rozbiegli się na wszystkie strony.
Michał, na koniu swego sąsiada Marka, pognał za złodziejami napowrót ku miastu.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Na drugi dzień pod wieczór, powrócił dopiero do wsi. Smutny, zbiedzony, głodny, nieśmiało wszedł do chałupy.
— Toć Boga pochwal przynajmniéj... — rzekła do niego żona — przecie katolik jesteś...
— Niech będzie pochwalony... — odrzekł. Gadałem ci o zającu, nie chciałaś słuchać, a tera nieszcęście... ni prosioka, ni pieniędzy, ni butów, ni czapki — i jeszcze Mateuszowe kunie ukradli... Będę ja tera wiedział, jak to babskiego gadania słuchać... jak to na zająca nie zważać...
Kobieta rozśmiała się.
— Ej... nie śmiej się babo! — krzyknął groźnie — bo mnie mankulia porwie i jeszce co złego komu zrobię...! Nie zaczepiaj mnie... pókim dobry!
Baba wstała z ławki i rzekła: