. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
rze, wytrząsł na bryczce, więc zmęczony, głodny wpadł do pokoju, wołając:
— Jeść dawajcie! bo ginę z głodu!
Właśnie w téj chwili młody lekarz badał puls nerwowéj pani.
— Co to? — zapytał małżonek.
Lekarz przedstawił się.
— Daj pokój kolego, rzekł weterynarz, nie fatyguj się próżno, ja jéj organizm znam doskonale... Właśnie chciałem jéj zrobić zawłokę na lewém ramieniu, to doskonale humory odciąga...
— Mężu! krzyknęła z oburzeniem pani domu.
— No, no, odrzekł, nie masz czego gwałtować moja duszko; lepiéj każ nam podać tu wódki i przekąski — a jeżeli już koniecznie chcesz się leczyć, to ci kolega zapisze aloesu albo jalapy, będziesz zdrowa duszyczko jak... tego... jakże się to zowie...
— Niepotrzebuję dwóch porównań!! — krzyknęła pani i trzasnąwszy drzwiami, zniknęła, w drugim pokoju...
— Oto masz kolego widowisko; — rzekł mąż, — obiad przydymiony codzień, w domu nieporządek, a narowów pełno... Żeń się, żeń bracie, to użyjesz jak pies w studni; ale ostrzeżenie moje zbyteczne, nie sądzę żebyś kolega ożenił się, tu u nas przynajmniéj.
— A to dlaczego?
— Szkaradny kąt, powiadam ci kolego, obrzydliwy, zakazany, jeżeli nie będziesz się targował z pacyentami jak żyd, to z głodu zginiesz, powiadam ci, że z głodu jak ruda mysz, braciszku.
Lekarz nie chciał jakoś wierzyć w ten prognostyk.
Tymczasem wszystkie mamy, których córeczki potrzebowały pomocy lekarskiéj, z rozczulającą jednomyślnością przyszły do przekonania, że byłoby ubliżeniem w wysokim stopniu, ofiarować tak uprzejmemu lekarzo-