. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
wi honorarya pieniężne za jego wizyty. Czyż taka staranność, troskliwość, taka uprzejmość da się opłacić jakimś marnym banknotem zatłuszczonym, zmiętym w rękach tysiąca najprozaiczniejszych w świecie przekupek i handlarzy?!
Dobre to może w zmateryalizowanéj Ameryce, dobrze zresztą w Warszawie, gdzie jeden drugiego nie zna — ale nie w poetyczném, sentymentalném X. nad X.! Przenigdy! W téj cichéj mieścinie rozrzuconéj nad brzegiem leniwéj rzeczułki, istnieją jeszcze cnoty patryarchalne, a uczucie wdzięczności lubi być udrapowaném w sentymentalną togę, lubi przybierać na się wdzięczne, estetyczne formy. Zresztą któż zaręczy, że ten młody lekarz, który dziś uważa piękną Mańcię lub Brygisię za pacyentkę tylko, nie zmieni charakteru i padłszy na kolana nie przyjmie tytułu narzeczonego.
Ta ewentualność to także jedna racya więcéj, aby mu nie płacić. Na co? Czyż nie lepiéj, że otrzyma honoraryum wraz z sowitym procentem w naturze, w niezrównanych wdziękach pacyentki, i że to honoraryum zostanie w familii?
Inteligencya cichego X. nad X. umie być wdzięczna, lecz w sposób wykwintny, miły i estetyczny. Ztąd téż mieszkanie sympatycznego doktora zarzucone jest bukietami. Pachną tam róże, bzy, jaśminy ułożone rączkami „wdzięcznych,” zjawiają się równianki z modrych niezabudek i bławatków, ale nie dość na tém. W X. nad X. uczucia są pojmowane szeroko, a umiejętność produkowania tak zwanych „robótek kobiecych,” doprowadzona jest do możliwéj perfekcyi. Jakie téż przepyszne kwiaty ma doktor na poduszkach, pantoflach, czapeczce! nawet wykałaczka do zębów ozdobioną jest jakąś mikroskopijną lilijką, która zdaje się, że przemówić pragnie, że radaby powiedziéć szczęśliwemu jéj posiada-