. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
z propinacyem, z młynem, smolarnią, gorzelnią, wełną, lasem, zbożem, olejem?... Un nie potrzebuje palcem kiwnąć, nasze żydki wszystko za niego zrobią. A bez co uni tak zrobią... bez to co jego kochają!
Szlachcic uśmiechał się, milcząc.
— Aj! pan nie wierzy, co my was kochamy! — to ja panu co powiem — wiele pan potrzebuje na żniwo?... ja panu pożyczę!
— Dziękuję sąsiadowi uprzejmie, mam teraz dosyć gotówki, ale à propos żniwa, ja muszę na momencik wpaść w pole, a ponieważ uważam, że pan jesteś cokolwiek znużony, więc zaproponuję panu coś... Jest tu w ogrodzie bardzo cienista altanka, może pan w niéj z godzinkę spocznie, a ja tymczasem z pola powrócę.
— Sy git! wiwajt nasza kochana szlachta! u siebie w domu, to człowieka da jeść i pić i jeszcze jemu wyspać się każe. Panie dobrodzieju, pan mnie przyjmowałeś z wielkiem delikatnościem, zrobił mi pan prawdziwy szabas — ja téż nie jestem taki i zapraszam pana do siebie na harbatę, obaczy pan jaką mam fajn harbatę!
Szlachcic, któremu pilno było w pole, zaprowadził gościa do altanki, gdzie zaniósł także lampkę, resztę miodu w butelce i cygaro.
Abraham Jojne pozostawszy sam, rozkoszował się zapachem kwiatów, ciągnął resztę miodu i palił dobre cygaro. Potém głowa zaczęła mu opadać na piersi, powieki ciężyły i czuł, że mu się robi dobrze, ciepło i błogo... Niebawem téż przewrócił się na ławkę szeroką i zasnął.
We śnie przedstawiały mu się najpiękniejsze obrazy. Zdawało mu się, że jest młody i piękny jak Absalon, a silny jak Samson; że w mądrości i bogactwach przeszedł Salomona króla, a w interesach Rotszylda, że kupił sobie pasiekę, pasiekę ogromną jak kraj cały... Każdy ul był tak duży jak dwór wiejski, a pszczoły