. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
kiemi obrazami przerażał... Ot, lepiéj bądź pan uprzejmym gospodarzem i przynieś nam wina, jeżeli notabene masz jakie wino w swojéj piwnicy.
Froim uśmiechnął się gorzko.
— Dlaczego ja nie mam miéć wina? — zapytał.
— Pewnie lura, jakiéj świat jeszcze nie widział?
— Co panu szkodzi skosztować trochę téj lury? jak się nie będzie podobać, nie przymuszę... próba frei.
Zawołał na służącą, która téż niebawem przyniosła wino i kieliszki.
Po otworzeniu butelki prześliczny aromat napełnił całą stancyę; aczkolwiek nie doskonali znawcy, spostrzegliśmy, że mamy przed sobą nielada okaz archeologii piwnicznéj.
— To stare jakieś wino — rzekł Brzozowski.
— Niebardzo ono stare — odpowiedział Froim. — Mój ojciec sprowadził je wtenczas, kiedy w naszém miasteczku stojeli francuzy. Było ich tu dosyć tych francuzów, pamiętam doskonale... to już więcéj niż kilka lat — dodał z uśmiechem. — Panie Brzozowski, pij pan zdrów... Dziadek pański bardzo to wino lubił. Pij na zdrowie, nie policzę panu drożéj jak dziadkowi, a dziadkowi liczyłem je tak, jak mój ojciec francuzom... jeden dukat butelka... nie więcéj...
Wstał, obejrzał, czy niema kogo w sąsiedniéj stancyi, i przymknąwszy drzwi, usiadł przy nas i mówił ciszéj:
— Jak ja kontent jestem, że pana widzę, panie Brzozowski; jak ja kontent, żem zobaczył pana!... Zaraz mi się przypomniał dziadek pański, pan Brzozowski z Czarnego-brodu, mój najlepszy przyjaciel... To nie wstyd dla pańskiego dziadka, że on był mój przyjaciel, że miał przyjacielstwo z żydem, bo Pan Bóg stworzył wszystkich ludzi z ziemi i nawet pierwszego człowieka kazał nazywać „syn ziemi,” i od Pana Boga pochodzi