. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
a z tego nieszczęścia żeby zrobił szczęście. No, Pan Pan Bóg nie wysłuchał, miał inszą wolę, insze swoje pomyślenie, i z nieszczęścia nie dał szczęścia, ale chciał próbować ludzi i dał jeszcze gorsze nieszczęście. On tak chciał i to trzeba téż przyjąć... Jak rosa pada na ziemię, to z tego lepiéj zboże rośnie; jak pada płakanie z ludzkich oczów, to także niedarmo. Od tego Pan Bóg trzyma tysiące aniołów, żeby oni to płakanie zapisali, zważyli, zmierzyli i zrobili całą sumę, co kiedyś będzie Jemu do rachunku potrzebna. Nie wiem ja, czy panowie mnie dobrze zrozumieli, ale to wiem, że mówię sprawiedliwie, jak prawda jest, jak się należy. Świat nie jest teraz porządny, bo ludzie pana Boga zapomnieli, wyrzucili z swego serca dobroć, a w to miejsce włożyli złość, zawziętość, zawiść, chciwość, że jeden drugiemu toby, jak nieprzykładając pies, z gardła wszystko chciał wydrzéć, jeden drugiego chciałby ze wszystkiém zniszczyć, zgubić... Źle, źle, bardzo jest... a ja się spodziewam jeszcze gorzéj...
— Dlaczego pan jesteś takim pesymistą, panie Froim? — zapytałem.
— Ja nie rozumiem, co to słowo znaczy — odpowiedział — i nawet nie chcę rozumiéć; ja nie jestem ani taki, jak pan powiada, ani taki, jakby kto mógł myśléć... ja jestem stary żyd... z dawnych żydów.
— Stary?
— Stary, panie, stary żyd, nie dzisiejszy... to jest różnica... I to wino, które panowie pijecie, jest inne niż dzisiejsze... i wszystko dzisiejsze jest inne niż dawne... tylko moc od Pana Boga zawsze jednakowa, tylko Jego słowo się nie odmieni...
Powiedziawszy to, zamyślił się smutnie.
Już noc zapadła, w stancyi zrobiło się ciemno, rozczochrana żydóweczka przyniosła cienką szabasówkę w wysokim lichtarzu mosiężnym i postawiła ją przed nami. Czerwony płomyk téj świeczki rzucał na ścianę