Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.




W

W   siedmiu ogromnych pokojach, w lokalu parterowym mieściła się restauracya, w któréj już o zmroku we wszystkich oknach płonął gaz w dużych kulach mlecznych — a po nad drzwiami jaśniała latarnia o szkłach kolorowych, jaskrawych. Czerwone, zielone i niebieskie pasy światła padały z owéj latarni na chodnik, aby zwracać uwagę przechodniów i zapraszać ich niejako do tego przybytku kuflowo-bilardowych rozkoszy.
W pierwszéj stancyi za ogromnym bufetem zastawionym niewykwintnemi przekąskami i bateryą butelek, zasiadała sama właścicielka zakładu, pulchna blondynka, o wydatnym biuście i wspaniale zaokrąglonych ramionach. — Uśmiechała się ona do jakiegoś „stamgasta” siedzącego przy najbliższym stoliku i obdarzała go melancholiczném wejrzeniem, oraz uśmiechem słodkim, obiecującym. „Stamgast” patrzył w twarz gospodyni jak w obraz, a jeżeli odrywał wzrok swój od jéj miłéj osoby, to dlatego tylko — aby spojrzéć w kufel i przekonać się czy rychło na nowo napełnić go wypadnie. Kilka dziewczyn pretensyonalnie ubranych biegało pomiędzy gośćmi roznosząc kufle, talerze i uśmiechy — w ostatnim