. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
saméj północy, nie robiła sobie długich pauz i wypoczynków, a dzięki jéj, fortepian nieustannie brzęczał i rozweselał gości. Przyzwyczajono się do téj staruszki jak do jakiego mebla, lub obrazu, słuchano jéj muzyki codziennie.
Dziś radczyni, wbrew swemu zwyczajowi nie zachowywała się normalnie. Skończywszy walczyka, wstrząsnęła się nerwowo, zarzuciła na plecy chusteczkę i odpoczywała dość długo — potém wstała, poszła do bufetu i poprosiła o szklankę wody.
Kiedy powróciwszy zaczęła grać jakiegoś starego, odwiecznego lansiera, oczy jéj błysnęły dziwnym blaskiem, a na wychudłe policzki wystąpił mocny rumieniec. Grała z takiém ożywieniem i ogniem, że wszyscy goście oglądali się na nią, a jeden nawet szepnął sąsiadowi.
— Niema co gadać, panie Wincenty, dziś babina jest w sztosie.
Naprawdę, babina była w sztosie wspomnień. I dla niéj przecież świeciło niegdyś słońce i dla niéj kwitnęły kwiaty... Przypomniała jéj się wiosna życia, przypomniał niewykwinty salonik jéj rodziców, ongi dzierżawców niewielkiego folwarku; był tam także fortepian i tańczono lansiera...
Lansier téż szczególnie utkwił w jéj pamięci, bo w chwili reweransów i ukłonów dyganych, ongi... ongi.. nieboszczyk mąż wyznał jéj swoją miłość, oświadczył się...
Pamięta ona dobrze tę chwilę, pamięta przez całe życie — i nie zapomni nigdy. On był młody, przystojny, a przytém świat się przed nim otwierał... był urzędnikiem, miał tysiąc złotych pensyi. Na owe czasy to już pozycya.
I tak dobrze im było. Mieszkali w małém miasteczku, mieli własny domeczek z ogródkiem — on chodził do biura, awansował dość szybko, ona zaś pilnowała domeczku, chowała dzieci...