. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
drogą realną, a drugi klasyczną, w rozczulającéj harmonii trudnią się zbijaniem bąków, wspólnemi siłami.
Właściciel „przeciętnych dóbr” obliczył, że na kształcenie dwóch synów idzie całkowity dochód z żyta i pszenicy, ale Mordko, pachciarz z „dóbr przeciętnych,” bieglejszy znacznie w interesach finansowych i w buchalteryi, przysięga się na wszystko co ma najdroższeho, to jest: na brodę, pejsy i delikatne sumienie, że on sam dużo do téj edukacyi dokłada.
Zapewne obadwaj, to jest i dziedzic i pachciarz mają racyę. Ale nie na tém kończą się, koszta téj nauki, którą dobrzy rodzice chcą dać swoim dzieciom. Od lat kilku jest w domu panna Julia Cauchemare, specyalistka od pokazywania francuzkiego języka, gry na fortepianie i innych umiejętności wyzwolonych; jest także w domu młody kuzynek, trochę niby dla praktyki gospodarskiéj, trochę zaś dla zaznajomienia najmłodszego chłopca z głównemi tajemnicami elementarza i tabliczki mnożenia.
Wszystko się robi co można, aby dziatwę jakoś na ludzi wykierować.
Fortepian, ten niezbędny przyrząd, bez którego obyć się niemoże żaden ojciec posiadający córki, także kosztował sporo grosza i stał się przyczyną niejednego kłopotu.
Grzela, fornal, który tę maszynę odwoził z kolei, zdrzemnął się jakoś na wozie, koniska skręciły do rowu, wóz się przewrócił...
Naturalnie, że w kosztowném statku coś pękło, a że miejscowy kowal, bardzo sprytny do mechaniki, bo nawet z młocarnią umie sobie radzić, w tym wypadku zwątpił o swoich zdolnościach, trzeba było piękny klawikord na powrót do Warszawy odsyłać i znowuż go z kolei sprowadzać.
Tym razem nie jeździł już Grzela, ale dużo roztropniejszy Maciek, i wywiązał się z zadania względnie dobrze, gdyż tylko jedną nogę (ma się rozumiéć od forte-