. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
pianu) gdzieś zgubił i radził, żeby ją zastąpić bialuchnym pieńkiem brzozowym, co miało być nawet dużo „foremniéj.”
Jak było, tak było, dość że fortepian jest i stoi po dzień dzisiejszy na honorowém miejscu w salonie, przykryty piękną derą z szarego płótna, jak wierzchowiec angielski. Jest fortepian, jest panna Julia, jest kuzynek, muszą być zawsze pieniądze na wpisy i na mundury koloru filologicznego i realnego, na opłatę stancyi panu Kapustowiczowi i pani Kiksińskiéj, na książki i na wszystkie z edukacyą związek mające wydatki.
Wszystko jest na czas i akuratnie. Podobno od téj akuratności ojca często głowa boli, matka od niéj choruje, a nawet Mordka, jak sam powiada, ma od tego interesu „szczypienie w sercu,” jest albowiem już z natury drażliwy i bardzo delikatny.
„Przeciętny dwór” jest bardzo zaludniony, zawsze w nim ktoś „bawi.” Ten dwór, to oaza do któréj ściągają całe karawany krewnych, bliższych i dalszych, powinowatych i znajomych. W ciasnych pokoikach dla wszystkich zawsze znajdzie się miejsce. Tam zajedzie kuzynka, która się niema gdzie podziać, zajedzie znajomy na wakacye dla odpoczynku, dla świeżego powietrza — i siedzi tak długo jak mu się podoba.
To także przeciętna cecha naszych dworów cecha czysto wiejska, odrębna, a niezwykle sympatyczna i poczciwa.
Oprócz utrzymania licznego dworu i kosztownéj edukacyi dzieci, właściciel dóbr przeciętnych ma jeszcze wiele przeróżnych zobowiązań do spełnienia.
Nie będziemy wyliczali téj nieskończonéj litanii zaczynającéj się od Towarzystwa Kredytowego, kończącéj zaś na gminie; litanii, w któréj trzebaby wymienić wszystkich włodarzy, karbowych, parobków, fornali noszących imiona chrześciańskie, oraz wierzycieli z imionami biblijnemi... Wspomnieliśmy tylko o tém, ażeby