. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
skiéj, aliści nagle... Oj! chłopak koloru realnego zaczepił się o ostry gwoźdź algebry i wisi na nim dwa lata; a klassyk, już u szczytu samego prawie, skaleczył się o ćwiek Ksenofonta i spada, jak postrzelony jarząbek z sosny... Wypadki takie trafiają się często, cóż więc dziwnego, że się stroskanemu ojcu we śnie przypominają? Jednocześnie pani Kiksińska i Kapustowicz zaczynają śpiewać duet zgodny, na nieśmiertelny motyw „płać i płać...” Najmłodszy kandytat do słupa już się wybiera w podróż...
Z twarzy „przeciętnego” znika przelotny uśmiech, z piersi mimowoli wydobywa się westchnienie.
Dwie panienki, niby różyczki dwie, wychodowane w swojskim ogródku, są dumą i pociechą rodziców... Patrzéć tylko, jak zaczną się zjeżdżać rycerze... we frakach, i dobijać się o te serduszka złote... Wszak Bóg nie poskąpił dziewczętom urody — a rodzice nie szczędzili grosza, aby tym brylantom rodzinnym dać oszlifowanie najlepsze.
Panna Cauchemare oddała im przecie cały zasób swéj wiedzy; maszyna do grania, któréj Maciek jedną nogę ukręcił, przez lat sześć napełniała dworek odgłosem gam, pasaży i etiudów, a poczciwa, zapracowana matka włożyła w młode serduszka to, czego ani panna Cauchemare, ani maszyna do grania, dać im nie mogła, to jest trwałe zasady cnót obywatelskich i domowych.
Czyż nie można przeto spodziewać się, że do takich dziewcząt roje młodzieży dążyć będą?... Tymczasem już się z pączków rozwinęły kwiaty, już zajaśniały całem bogactwem barw — a sroczka jakoś nie skrzeczy na płocie... kot nie myje się białą, puszystą łapą — goście nie jadą...
Jeżeli co zaturkocze przed domem, to chyba bryczka sąsiada, który przyjeżdża, aby się o ciężkich czasach nagadać, albo rozklekotana dryndula starego proboszcza, zaglądającego niekiedy do „dóbr przeciętnych.”