. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pierzchnęły sny, a wraz z niemi złożone w marzeniach oszczędności; pozostała tylko obawa o śpichlerz, o konie... Gwizdnął na psy i poszedł ku zabudowaniom...
Spichlerz (pełen wspomnień o nieboszce pszenicy) stał na swojem miejscu, jak zwykle; przy okutych drzwiach, kłódka nienaruszona wisiała, jako wymowne świadectwo, że informacye złodziei czerpane być muszą z wiarogodnego źródła...
Obejrzawszy ów skarbiec, bogaty jak kasa turecka, „przeciętny” poszedł do stajni.
I tu nie znać było śladów nieproszonych gości, zresztą konie były dobrze zabezpieczone. Drzwi mocne dębowe, za niemi gruba sztaba żelazna z zamknięciem, genialnle obmyślanem przez zdatnego do wszelkiéj mechaniki kowala, a wewnątrz spało dwóch fornali.
Nie przerywając im snu, poszedł daléj, obejrzał oborę, stodoły i uspokojony powrócił do domu. Co noc, dwa, czasem trzy razy, odbywa takie wycieczki... Czasem, gdy mu się zdaje, iż jakieś podejrzane cienie dostrzega, wystrzeli dla postrachu w powietrze, żeby dać poznać że nie śpi; czasem drzemiących stróżów wiejskich obudzi... Czuwa nad mieniem swojém, jak żóraw na straży i dzięki temu czuwaniu, tylko raz mu złodzieje parę koni ukradli i raz mu stodołę podpalili...
Jak na dzisiejsze ciężkie czasy to bardzo dobry interes, bo mogli byli ukraść cztery konie i podpalić dwie stodoły odrazu...
Dopełniwszy tego przeglądu nocnego, gospodarz wraca do przerwanego spoczynku i znowu zaczyna śnić o owych rozkoszach życia, których całą litanię wypisałem powyżéj... Czarna zasłona nocy robi się szarą, gwiazdy bledną, księżyc zniknął już z widnokręgu, we wsi odezwał się kogut, jeden, drugi, dziesiąty... gdzie niegdzie w oknie chałupy zajaśniało światło, żóraw od studni skrzypnął... ludzie zaczęli się budzić. Młynarz wyszedł z chaty, zmiarkować zkąd wiatr wieje i we-