Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
42
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

mułkę i obserwuje szabas. Gdzie on się ukrywa — to znów nowe pytanie. Jeżeli wyszedł z lat popisowych, jeżeli nie ma sprawy o defraudacyę, albo jeżeli mu nie grozi przymus osobisty, z powodu posądzenia o podstępne bankructwo (bo o co dziś porządnych ludzi nie posądzają?!) to nie ma potrzeby ukrywać się, a nawet gotów jest sam do interesanta przyjechać... Taka już jest natura kredytu... Pod względem teoretycznym, słuszność była po stronie uczonych ekonomistów; pod praktycznym zaś, racyę miał Pinkus — dlatego przeciętny kazał zaprzęgać...
Wiedział, że niedaleko, o dwie milki, wśród brudnych domostw, przeglądających się w czarnych jak smoła kałużach, są uzdrawiające źródła kredytu i postanowił z nich zaczerpnąć...
Owo tak zwane „zaczerpnięcie” odbywa się według bardzo skomplikowanéj procedury, przyczém zaczerpujący naraża się na chrypkę i silny ból głowy. Potrzebuje użyć całéj wymowy, przedstawiać argumenta swoje, odpierać cudze, malować obrazy przyszłości w świetle różowém... potrzebuje stać się chwilowo optymistą, ażeby zwalczać pesymizm tych, którzy stoją na straży „źródeł.”
Doprawdy, ciężka to robota, ale „przeciętny” przyzwyczaić się do niéj musiał, tak jak wół przyzwyczaja się do jarzma...
Przed gankiem od kwadransa już stoi bryczka... konie kręcą się i gryzą niecierpliwie wędzidła. Maciek na koźle siedzący, odpowiada im na to całą seryą komplimentów i obietnicą użycia bata. W pokoju tymczasem, pani pisze długą litanię sprawunków — a na ganku czeka Walenty, aby już na wsiadaném rozczulić „przeciętnego” wzruszającą historyą o postronkach — samobójcach, które się same porwały, oraz o trybie od sieczkarni, który nie doczekawszy starości, niewiadomo z jakiego powodu, cztery zęby utracił. Takie to już