Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.
64
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

nie piją, ni barszczu — a wszystko chieres, od rana do nocy chieres!
— Pan dobrodziéj bywał w Portugalii?
— Pytaj pan gdzie nie bywał? Na flocie do koła świata jeździł, i przezto, że na słonéj wodzie pływał... pragnienie zawsze jest.
— To téż chodźmy na obiad.
— Dobra rzecz, chodźmy.
— Naturalnie — z czyżykiem...
— Z czyżykiem, a jakże, on ważna osoba, bez niego ani rusz!...
Stół był już nakryty, pani „przeciętna” i panienki robiły gościowi honory, a gość silił się na to, żeby bawić towarzystwo... Jadł dobrze, pił jeszcze lepiéj, a śmiał się na urząd; przyczém nos jego z dużą gulką na wierzchu poruszał się w sposób tak komiczny, że panienki nie mogły się wstrzymać od głośnego śmiechu.
Gość przypisywał to swojéj werwie w opowiadaniu, werwie, któréj mu istotnie nie brakło. Stary wyga, z burzliwą, pełną najrozmaitszych przygód przeszłością, człowiek który dziesięć razy przynajmniéj w swojém życiu zaczynał karyerę i tyleż razy ją zwichnął, który bywał, jak to mówią, na wozie i pod wozem — istotnie miał dużo do opowiadania. Wiele razy w życiu był na drodze do fortuny i znowuż się potykał, wykolejał... Pijał swego czasu szampana — to znów zadawalniać się musiał siwuchą, a jak sam twierdzi, kosztował wszelkie płyny, które upajające są. Jak Salomon znał każdą roślinę, od cedrów libańskich aż do porostów skalnych, tak i on, dzisiejszy gość „przeciętnego” znał wszystko, co we flaszkach bywa, począwszy od obrzydliwéj „raki” muzułmańskiéj, aż do „kimlów” rygskich; od czerwonego soku winnych jagód kachetyńskich, aż do tranu zmieszanego z wódką, którym upajają się Samojedy.
Człowiek ten wart był specyalnego studyum, taka w nim była mięszanina dziwna komiki i tragiczności wiel-