. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
nieoglądając się na schedę po rodzicach, (gdyż tę mogłoby przyjąć jedynie z dobrodziejstwem inwentarza) postanowiło zdobyć sobie niezależne stanowisko w świecie. Po długich latach nauki w kraju i za granicą, młodzieniec zaczął nareszcie zbierać owoce swych trudów. Jako skończony inżynier technolog, mając świetny patent i wujenkę żyjącą w wielkiéj przyjaźni z ciotką kuzynki żony samego jaśnie wielmożnego dyrektora, dostał się do warstatów drogi żelaznéj i tam, na etacie ślusarza, stoi cały dzień przy szrubsztaku i trudni się opiłowywaniem haczyków do wagonów, w téj błogiéj nadziei, że za parę lat, jeżeli się będzie dobrze sprawował, a przyjaźń wujenki z ciotką kuzynki żony jaśnie wielmożnego dyrektora nie pryśnie jak mydlana bańka, to dostanie posadę pomocnika maszynisty i będzie woził węgle kamienne, oraz inne towary, od Sosnowca aż do samego Piotrkowa i z powrotem.
I to jest także dobry interes. Bywają wprawdzie lepsze, ale w danym wypadku młody człowiek sam sobie jest winien. Dziś każdy zawód wymaga kwalifikacyj specyalnych. Kto chce naprzykład zostać dyrektorem fabryki, ten powinien być nietylko technologiem, ale i niemcem; o pierwszą kwalifikacyę mniejsza zresztą, ale ten drugi przymiot koniecznie musi posiadać.
O uczonych agronomach dałoby się także dużo powiedziéć. Najprędzéj ci z nich dostają posady, którzy posiadają własne majątki ziemskie, w takim albowiem razie, bez wielkich trudności zostają rządcami dóbr własnych...
Rozmowy na ten temat, prowadzone niekiedy o szaréj godzinie, były, można powiedziéć, całą pociechą państwa „przeciętnych,” albowiem słodko jest wśród trosk i kłopotów pocieszać się nadzieją, że jeżeli już nie nam samym, to przynajmniéj dzieciom naszym będzie na świecie dobrze. Synowie mają przed sobą świat otwarty na oścież, i mogą porobić najświetniejsze karyery.