Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
86
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Ale trudniejsze o wiele — dodał z westchnieniem gospodarz.
— No, cóż robić? — zakonkludował sentencyonalnie gość — komu szydła golą, a komu brzytwy nie chcą...
Zostawiwszy wesołego jegomościa przy stole, „przeciętny” udał się do swojéj tak zwanéj kancelaryi, gdzie już oczekiwali na niego Mordko, Joel, Symcha Glas i zawsze poważny Pinkus...
Na stole, w płóciennym woreczku, leżała próbka jęczmienia, który Walenty przyniósł ze spichrza; obok — pół libry papieru, kałamarz i parę piór. Słowem wszystkie przyrządy służące do obdarcia człowieka ze skóry.
Żydzi ważyli próbkę na ręku, rozgryzali ziarnka, smakowali, krytykując, że jęczmień chudy, że na słód niezdatny, że w ogóle teraz jest mało poszukiwany.
— To ryzykowny interes — mówił krzywiąc się Symcha — co my z tém zrobimy? W Warszawie piwowarniki bardzo grymaśne są; oni by chcieli... dyabli ich wiedzą coby oni chcieli? Oni same nie wiedzą.
— To prawda — wtrącił Joel — tera im się całkiem we łbach przewróciło... Ja wielmożnego pana co powiem, że tego jęczmień, to może za wielgiem uproszeniem kupią młynarze, na krupy.
— A ja mówiłem wtedy, niech wielmożny pan sprzeda! wtedy buł czas! Na co wielmożny pan trzymał jego aż do téj pory? Już nowy będzie niedługo, kto chce teraz patrzéć na jęczmień?...
Mordka stronę „przeciętnego” trzymał, gdyż tak mu z roli pachciarza wypadało...
— Aj waj! — mówił, co wy gadacie! co wy za paskudne gadanie gadacie! Taki jęczmień! wy nie myślcie sobie co to jęczmień jest? To czyste złoto! to same perłów! Żebym ja tak zdrowie miał... jak tego jęczmień jest zdrów. Un przy mnie zasiany, przy mnie zbierany! Żeby on buł pszenica, to ja bym go na mace kupił. Un kropli deszczu nie widział!