Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

— Dla zasady?
— Naturalnie, byłoby wielkiem marnotrawstwem i lenistwem nie zrywać takich pięknych jagódek.
— Jaka ona pracowita! Szkoda wielka, że Janek Rudzki tego nie widzi, byłby jeszcze bardziej zachwycony...
Panna Aniela zarumieniła się, lecz nie pozostała dłużną w odpowiedzi.
— Być może... a ja żałuję, że panna Wanda tego nie słyszy, byłaby może również zachwycona, tylko w mniejszym stopniu...
— Cóż odpowiedziała na twoje zaproszenie Anielciu? — zapytała matka.
— Na to pytanie ja odpowiem — wtrąciła pani Feliksowa. — W obecnym czasie Wandzia przyjechać nie może...
— Dlaczego?
— Ma ważne przeszkody. Wprawdzie przyrzekła mi, że dołoży starań, aby je pokonać, ale nie sądzę, żeby jej się to udało.
— Ciekawa jestem, jakie przeszkody mieć może?
— Są jednak, i nawet poważne. Ojciec nieradby z nią się rozstawać.
— A czyżby nie mógł z córką przyjechać? to przecież taki dawny, dawny nasz znajomy. Mój ojciec wszystkie interesa majątkowe u niego załatwiał i zawsze najpochlebniej o nim się odzywał. Mój mąż nieboszczyk również jemu tylko czynno-