podobno i panience jest teraz dobrze, i rodzinie lepiej się dzieje.
— Niesłychane rzeczy... Panna Zamrozińska robić ma buty!... Nie mogę sobie tego wyobrazić w żadeu sposób.
— A nie! — rzekł regent, uśmiechając się ironicznie. — Panna Zamrozińska nie chce zbyt zadrażniać przesądów: uważasz, kolego... przesądów swego ojca, i gotową jest wspaniałomyślnie zrezygnować z szewctwa, a uczyć się natomiast... sztuki fotograficznej.
— No, to niby trochę w lepszym guście, ale także nie ma sensu... Kogo będzie fotografowała? Et, to do niczego nie podobne!...
— Jednak cały plan kampanii jest już gotów, i panna uczyć się ma przez dwa lata. Następnie kupuje zakład.
— Za ojca pieniądze, ma się rozumieć.
— Nie; oświadczyła, że od ojca, oprócz aprobaty i zezwolenia nie żąda nic, a czego jej będzie potrzeba na kupno zakładu, weźmie ze swego osobistego majątku; ma bowiem fundusz po matce, od którego część procentu wypłacam jej do rąk, na ubranie i różne drobiazgi. Panna jest z natury oszczędna i trochę uzbierała... Otóż, gdy zakład kupi, ma go zreformować w ten sposób, że pracować w nim będą same kobiety. Dla tych kobiet ma być urządzona jakaś kasa, zapewniony udział w zyskach, zapomoga, gdy która zechce pracować na własną rękę, jednem słowem: istny raj!... Słu-
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/110
Ta strona została skorygowana.