Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

— Pan Józef Kalasanty jest przegłosowany — rzekł dość głośno Salezy.
— Pan Józef Kalasanty — odpowiedział zwolennik gimnastyki, — dał sobie w tej chwili uroczysto słowo, że nigdy w życiu nie weźmie udziału w naradzie, w którejby grał jakąkolwiek rolę pan Salezy. Pan Salezy nie ma na to najmniejszej kwalifikacyi. Zapomina, że ma sądzić sprawę, wydać swoje zdanie, i bawi się w adwokata. Ja tak nie chcę i takiego systemu nie uznaję, Możnaby już zamknąć tę dyskusyę i zasiąść do gry. W tem pan Salezy jest bieglejszy, niż w czem innem.
— Siadajcie.
Panowie zasiedli do kart i przy tej rozrywce wieczór przeszedł im bardzo szybko. Po kolacyi spacerowali jeszcze po ogrodzie. Mateusz oczekiwał przed gankiem, ale im się wracać do miasta nie chciało: taka piękna, przyjemna noc była po dniu upalnym! Pan Damian rozmawiał z siostrą regenta. Kalasanty wziął na stronę pana Gorgoniusza i coś mu z wielką gestykulacyą przekładał, Salezy zaś zbliżył się do Wandzi i rzekł:
— Jesteś, panno Wando, moją dłużniczką.
— Ja?
— Tak jest. Broniłem przed kilku godzinami twej sprawy przed trybunałem ojca — i zdaje mi się, że broniłem dobrze... Należy mi dać honoraryum, śliczna klientko.