Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/130

Ta strona została skorygowana.



IX.

N
Nazajutrz rano pan Gorgoniusz, jak zwykle, zasiadł w swej kancelaryi; tylko co przywieziono mu listy i gazety z poczty. Przerzucił je szybko i odłożył; myśl o córce zajmowała go wyłącznie. Zadzwonił na służącą i kazał poprosić panny Wandy, aby przyszła.
Córka zbliżyła się z pewną obawą.
— Niech panna siada — rzekł, — pomówmy. Nudzi się pannie w domu — co?
— Ależ...
— Wiem, wiem, nudzi się, a jednak ojciec zawiózłby pannę z przyjemnością do Warszawy, może i za granicę — ale panna nie zechce, bo ma zaproszenie do jakiegoś Lasku, gdzie dyskutują o niebieskich migdałach, prawda?
— Tam są, ojczulku, państwo Feliksowie, Anielka... a ja tych ludzi bardzo lubię.
— I cóż? pojechałaby panna do Lasku?
— Jeżeli ojczulek pozwoli, byłabym bardzo szczęśliwa...