Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

nąć. Rozgadali się. Woły zaprzężone do sochy zwiesiły głowy, szukając chudej trawy nad rowem, oracz zaś do pana Gorgoniusza zbliżył się i chętnie mu na wszelkie pytania odpowiadał.


...Oracz zbliżył się do pana Gorgoniusza...

— My na nasz grunt nie narzekamy — mówił, — on zły nie jest. Na bardzo mokre lata u ludzi bieda, u nas niezgorzej. A po prawdzie powiedziawszy, sprawiedliwie mówił jeden ksiądz staruszek, który w naszej parafii proboszczem długo był. Powiadał on tak: „Pamiętajcie ludzie o tem,