wieku nabrać zamiłowania do łowów, a potem miasto i szkoła, potem znów inne miasto i inna szkoła; nie przyjeżdżałem nawet co rok na wakacye do matki, gdyż mi się korzystne kondycye trafiały; wolałem coś zarobić, aniżeli czas tracić napróżno...
— Praktyczny jesteś, panie Bolesławie.
W słowach regenta drgał ton pewnej ironii; zauważył to Bolesław i rzekł:
— Tak, panie regencie, ogólnie robią nam z tego zarzut, ale czy słuszny, to kwestya. Cóż ma robić młodzieniec, nie posiadający majątku, lub nie chcący korzystać z pomocy, jaką mu szlachetnem sercem ktoś blizki ofiaruje? Radzi sobie sam, jak może, kręci bicze z piasku, co zresztą ma być zadaniem całego jego życia. Dobijać się stanowiska w świecie, zdobywać kawałek chleba o własnych siłach, bez żadnych podstaw materyalnych, jedynie tylko siłą własnej intelligencyi i własnych muskułów — oto nasze zadanie. Wydaje się ono napozór poziomem, prozaicznem, ale kto chce wejrzeć bliżej, to i pewien urok poezyi w niem znajdzie. Ostatecznie, alboż my łakniemy grosza dla grosza, chleba dla chleba, alboż nie pieścimy w duszach pewnych ideałów?.. Nie, nie! protestuję gorąco. My chcemy umieć pracować nie wyłącznie dla siebie, ale i dla naszych przyszłych rodzin, chcemy spłacić dług zaciągnięty względem naszych rodziców i wychować genera-
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/148
Ta strona została skorygowana.