Blaufisz? nie o niego mi idzie. Chciałabym wiedzieć, do kogo Młynków należał dawniej.
— Dawniej, to bardzo względne; należał niegdyś do Cichowolskich, później do Jaskólskich, do Wierzbińskich...
— Oto właśnie. Czy ojczulek znał kogo z Wierzbińskich?
— A to mi dopiero pytanie! Tyle lat regentem będąc, miałbym nie znać! Ja mogę dzieje kilku ich rodzin opowiedzieć najdetalicznej, na podstawie aktów urzędowych.
Panna uśmiechnęła się.
— A ty, kochaneczko, się nie śmiej, bo akt urzędowy to dokument, a na dokumentach opiera się historya... Człowiek zaledwie na świat przyjdzie, musi mieć akt urodzenia, metrykę; gdy dorośnie, sporządzają mu intercyzę przedślubną, uważa panna Wanda — i akt małżeństwa. Później, jeżeli ma majątek, robi najrozmaitsze akty; gdy się zestarzeje i czuje śmierć blizką, czyni testament, akt ostatniej woli swej na ziemi, a gdy umrze, piszą o tem sepulturę, czyli akt zejścia. Widzi tedy panna, że życie ludzkie składa się z samych aktów. Otóż, kochaneczko, jeżeli ci chodzi o Wierzbińskich, to ci powiem, że będzie temu lat dwadzieścia ośm, albo i dziewięć, co zresztą można sprawdzić — zgłosił się do mnie ówczesny właściciel Młynkowa, pan Benedykt Jaskólski...
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/16
Ta strona została skorygowana.