Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

cych się z niemi obchodzić. Dziwię się, że pani może tu przez zimę wysiedzieć.
— Nawet bardzo mi dobrze. Wówczas całe życie naszej nielicznej gromadki koncentruje się w domu; przepędzamy czas literalnie przy ognisku domowem. Kiedy niekiedy przez zaspy śnieżne przedostaje się saneczkami chłopiec na pocztę i przywozi listy i gazety. Wtenczas jest dla mnie prawdziwa uczta. Są listy od dzieci, o których nieustannie myślę. Czytając ich pismo, wyobrażam sobie, że jesteśmy razem, że słyszę ich głos, że rozmawiam z niemi. Bardzo przyjemna to chwila w osamotnieniu. Aby ją przedłużyć, biorę się natychmiast do odpisywania na te listy i piszę, piszę, póki mogę... Wypowiadam wszystko co myślę, a kiedym już to skończyła, wówczas czytam gazetę i dowiaduję się, co na świecie się dzieje. Nie uwierzycie państwo, jak drogim jest w takiej chwili ów kawałek zadrukowanej bibuły! Zastępuje on gości, wesołych gawędziarzy, mających pełno nowin do powiedzenia, zastępuje towarzystwo, którego mieć nie można, staje się łącznikiem pomiędzy nami a całą ludzkością. Mam też i trochę książek... Tak więc wolne chwile przepędzam, i zima mi się nie dłuży. Ej, widzę, że pani Anastazyi oczy do snu się kleją...
— Ależ nie...
— Niech się pani położy.
— A któraż to godzina?
— Blizko druga. Za dwie godziny według ży-