Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/229

Ta strona została skorygowana.



XIII.

W
Więc już sobie tego wyperswadować nie dasz — mówił regent do Mateusza, który mnąc czapkę w ręku, stał przy drzwiach.
— Toć już wielmożny pan regent nowego stangreta ma, a ja sam mogę zaświadczyć, że człowiek uczciwy i na wszystkie cztery boki odpowiedzialny. Też jak ja, przez całe swoje życie przy koniach służył i prędzej sam nie doje, aniżeli o pańskim dobytku zapomni. Wierny jest człowiek i nie pijak, a nigdzie krócej niż dziesięć lat nie służył...
— Nie o to mi idzie. Człowiekowi, choć go już zgodziłem, mogę inne miejsce znaleźć, ale ciebie chciałbym powstrzymać. Czyś się dobrze zastanowił nad tem co robisz?
— A cóż ja robię złego? Żenię się.
— I nie będziesz tego żałował?
— Albo ja wiem?...
— Ale na co ci ten kłopot?
— Ha, wielmożny panie, kobieta mi się trochę udała...