Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/241

Ta strona została skorygowana.

— Koronówek!... — zawołał regent zdziwiony, — chyba ci się przyśniło, mój Abramie. Koronówek miałby być na sprzedaż? to nie sposób!
— Z pewnością.
— Nie sposób, nie sposób! Gdyby właściciel chciał się go pozbyć, dałoby się słyszeć, jabym wiedział o tem...
— Skądżeby pan regent mógł wiedzieć, kiedy do dzisiejszego rana ja jeszcze nie wiedziałem? ja sam!...
— To jest coś niewytłómaczonego dla mnie.
— Niech pan regent poczeka, zaraz będzie wytłómaczone. Bardzo prosta rzecz. Pan Wolmański wyjeżdżał, nie był kilka tygodni, bawił w Warszawie, czy gdzieindziej, ja tego nie wiem...
— Istotnie niema go w mieście, i nie słyszałem żeby powrócił.
— Powrócił wczoraj. Dziś rano o godzinie ósmej przysłał po mnie, że jest bardzo pilny interes. Przyleciałem. Powiada: „Słuchaj, Wasserman! zarobisz, nawet dobrze zarobisz, tylko trzeba się wziąć do rzeczy ostro.“ — Dlaczego nie? ja wszystko robię ostro. Co pan każe zrobić? — Powiada: „Szukaj mi kupca na dom i na Koronówek.“ Ja się bardzo dziwiłem, pytałem: — Dlaczego? na co taki gwałt? — On mi na to powiada: „Głupi jesteś, nie twoja rzecz! Znajdziesz kupców, dam dobre faktorne; nie podejmiesz się, nie znajdziesz, to idź sobie do licha. Ogłoszę w gazetach, i kupcy sami się zgłoszą. Wołałem cię dla-