Przez chwilę Wasserman zastanawiał się, czyby nie zawrócić i nie spróbować szczęścia jeszcze raz, ale snadź nie miał w to wiary, gdyż uderzył konia batem i pośpieszył do miasta.
Regent gubił się w domysłach, jaka przyczyna mogła skłonić Wolmańskiego do tak nagłego pozbywania się własności. Niezbyt dawno zaciągnął na majątek znaczną pożyczkę, obecnie chce sprzedać i dom i Koronówek. Człowiek taki solidny i doświadczony wie przecież doskonale, że w takich razach pośpiech nie wychodzi na dobre i cenę sprzedażną obniża. Cóż więc za powód wyjątkowy? Człowiek ten z groszem zawsze się liczył, na żadne ekscesa sobie nie pozwalał, można głową ręczyć, że nie zahazardował się w grze karcianej, ani w inny sposób majątku nie uszczuplił. Gdyby potrzebował gotówki na interes, na jakieś kupno wyjątkowo korzystne, to znalazłby kredyt, niema bowiem ani w mieście, ani w okolicy człowieka, któryby mu nie zaufał.
Wiadomość, którą przywiózł Wasserman, zaniepokoiła pana Gorgoniusza w wysokim stopniu — ciągle bowiem żywił nadzieję, że Wolmański mężem jego córki zostanie. Nie teraz, to za rok, nie za rok, to za dwa; zawsze jednak na tem się skończyć musi. Panna nacieszy się swoją pracą i samodzielnością, tak jak dziecko zabawką, a następnie pójdzie za radą ojca i postąpi tak, jak on sobie życzy. Tymczasem ów zięć wymarzony
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/244
Ta strona została skorygowana.