— Mówiłem panu, od panienki... panienka mi go oddała...
— Nie o to mi idzie... Kto ten list pisał?
— Albo ja wiem?... Ja nie byłem przy tem... ale pewnie panienka. Pan dobrodziej myśli, że ona nie potrafi? Na taką edukacyę! W zeszłym tygodniu był w Lasku jeden Niemiec podróżny. Szukał on młyna do wydzierżawienia, a nie mógł się z nikim rozmówić. Panienka z nim mówiła... Aj, aj, jak ślicznie po niemiecku, jak dobrze!... Na moje sumienie... ja sam tak elegancko nie potrafię.
Szapsio nie skończyłby prędko pochwał dla panienki, lecz wejście pani Feliksowej przerwało potok jego elokwencyi.
— Są tu dwa listy — rzekł regent z naciskiem, — jeden do pani, drugi zaś...
— Drugi do Wandzi; może szanowny pan zechce go sam doręczyć?
— Nie wiedziałem, że moja córka prowadzi korespondencye z osobami, których ja nie znam...
— Panie regencie — rzekła pani Feliksowa po wyjściu pachciarza, — osoba, która pisze do Wandzi, nie jest panu nieznaną, jak sądzę. Matka jej wspominała o panu częstokroć; znałeś pan dobrze i ojca jej i męża...
— Jeżeli to pani Wierzbińska, z domu Jaskólska, to istotnie tak. Znałem tę rodzinę.
— Widzi pan, do Wandzi pisze jej córka Aniela, panienka bardzo zacna i dobrze wychowana.
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/57
Ta strona została skorygowana.