Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

— Cicho, ty puszczyku złowrogi! Chodźmy...

W kwadrans później spacerowali po ogrodzie miejskim; osób było sporo, lecz oni nie przyłączyli się do znajomych, szli sami.
Księżyc świecił jasno, na szerokiej, piaskiem usypanej alei leżały fantastycznie zarysowane cienie od kasztanów, świerków wysmukłych, jaśniał w łagodnem świetle blaszany daszek kiosku,