Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

przelewała się srebrem sztucznie urządzona kaskada.
— Biedna Wandzia — rzekła pani Anastazya, — pewnie teraz musi słuchać surowej reprymandy ojca.
— Za co?
— Właśnie kiedy regent był u nas, przyszedł Żyd z Lasku i doręczył mi dwa listy od Anielki; jeden z nich był adresowany do Wandy. Jak uważałam, bardzo mu się to nie podobało, że córka jego prowadzi korespondencyę. Zapraszał, żebyśmy przyjechali do niego i wpływem swoim wprowadzili pannę Wandę na drogę rozsądku.
— Ale o cóż mu poszło? co zdrożnego uczyniła panna Wanda?
— Powiedziała, że się uważa za zero — i to doprowadziło regenta do pasyi, Nie może on zrozumieć, jak panna przystojna, dobrze wychowana i posażna, może się o sobie w podobny sposób odzywać.
— Przypominam sobie, a i ty zapewne pamiętasz, że kilka tygodni temu, było u nas kilku gości, a między niemi i Wanda. Dysputowali bardzo gorąco. Janek Rudzki dowodził, że ludzie, którzy nie wywalczają sobie bytu własną, osobistą pracą, są zerami w społeczeństwie i nie przynoszą absolutnie żadnego pożytku. Popierał go jeszcze goręcej Bolesław Wierzbiński.
— Tak, tak... pamiętam doskonale. On wstąpił do nas na parę godzin tylko, gdyż miał jechać