na Gorgoniusza znakomitą zaletę — „pewność.“ Pewność papieru procentowego, dającego kupony co pół roku. On i jego towarzysze, gdy byli młodzi, o tę pewność przedewszystkiem się dobijali, czy ona była w ziemi, w papierach, czy w nadziei dosłużenia się pensyi dożywotniej — wszystko jedno, byle była. Szukali jej dla siebie i oczywiście chcieliby dać dzieciom. My, którzy wchodzimy w życie bez pewności, mając tylko głowę i ręce, jako środek egzystencyi, nie jesteśmy uważani za ludzi solidnych — i niechby taki Jaś Rudzki albo Boleś Wierzbiński zapragnął ożenić się z Wandą, dopierożby usłyszał od jej ojca! I wiesz ja mu się wcale nie dziwię. On absolutnie tego, nie rozumie, co my przechodzimy w walce z życiem, ile wysiłków, trudów, prywacyi przeniosła naprzykład taka wątła, schorowana kobieta, jak pani Wierzbińska, aby spełnić swoje obowiązki. On nie rozumie tego, bo jemu łatwo szło życie.
— Prawda, masz słuszność... ale jednak co będzie z Wandą? Szkoda tej dziewczyny: takie złote serce, taka chęć do czynów...
— Co będzie? Nie wiem i przewidzieć nie potrafię. Zobaczymy; od niej samej głównie to zależy.
— Mój Boże, nawet nie będę mogła wiedzieć, co się dzieje, gdyż po naszym wyjeździć na wieś, stracimy ją z oczu na cały miesiąc. Czy ci tylko dadzą urlop z fabryki?
Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/73
Ta strona została skorygowana.