Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

— Jakieś porządne państwo i ludzkie — rzekł jeden.
— A jeno, wiadomo, że swój swojego szuka; do Lasku co nieporządne nie pojedzie, według tego, że i pani porządna.
— Prawda, kumie, że porządna, to porządna i gospodyni dobra. A pamiętacie, jak tu w nasze strony przybyła? Boże miłosierny! marne to było; ja jenom spojrzał, zaraz rzekłem, że jej trzy ćwierci do śmierci — a i one dzieci też zabiedzone były, bladziuchne, jak woskowe... No i chwalić Boga, odgryzła się...
— Skrzypiącego drzewa najdłużej, i ona się odgryzła i dzieci...
— Bogać ta dzieci! Paniczowi wąs się sypie, a panna, tylko patrzeć, jak wesele będzie. I chleba ona pani ma dość, i nic nikomu nie winna, i trzyma się w swojem gospodarstwie dobrze...
— Moi kochani gospodarze — odezwał się arendarz, — prawdę powiedzieć nie dziw, że ona mocno się trzyma, bo to zawzięta kobieta jest.
— Niby jakże zawzięta, marnego słowa nikomu nie powie...
— Zawzięta jest na swoje spekulacye. Ja tyle lat na to patrzę, to widzę. Ona jeżeli zarobi trzy grosze, to dwa wyda, i to z wielkim rozmysłem, a trzeci schowa. Ona lubi, żeby wszystko było porządnie zrobione; to też zawziętość jest. Ona powiada mi tak: „Mój Abramie, ja sama jestem ekonom i sama dziedziczka, więc mogę swemu