Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/97

Ta strona została skorygowana.

dziła! Słyszane to rzeczy, żebym ja zaspała tak długo...
— Tak panie późno poszłyście spać...
— To prawda, gawędziliśmy z panią Feliksową do białego dnia... pan Feliks niech mi przebaczy, że nie dałam jego małżonce spać, ale miałyśmy do powiedzenia jedna drugiej tyle... tyle...
— Ile?
— O, proszę nie żartować! ogromne, wielkie, powiem nawet: potworne X.
— Ho, ho — rzekł młody Jaskólski, — mała zaczyna imponować nam iksami... proszę!
— Tak! Sądzisz więc, braciszku, że kobiety nie mogą mieć pojęcia o niewiadomych, że nie słyszały o Binomie Newton’a, że panowie politechnicy wzięli w monopol algebrę?
— Chowaj Boże!... wierzę w waszą matematykę i wiem, że potraficie, mając jako dane: długość okrętu, jego szerokość i wagę ładunku — obliczyć wiek i stan cywilny kapitana.
— Nieznośny jesteś i rozumować z tobą nie warto. Proszę panów na kawę. Mama i pani Feliksowa czekają. Proszę za mną...
Gospodyni przywitała gościa i syna, wszyscy zasiedli do stołu i rozmawiali o wrażeniach wczorajszej podróży.
Oleś i Mania, dzieci państwa Feliksów, szczebiotały, jak ptaszęta, a ledwie wypiły kawę, pobiegły do ogrodu i zniknęły w morzu zieleni.
Raj to był dla nich: kwiaty, motyle, muszki,