owszem zajmuje się tem, przymierza, wypowiada nawet swoje zdanie, ale według ciotki, to nie jest takie zajęcie, jakie być powinno. Teofilka nie entuzyazmuje się, nie objawia zachwytu, ani nieukontentowania, słowem, traktuje tę rzecz, jak coś bardzo pospolitego, jak gdyby przygotowywanie wyprawy ślubnej trafiało się codzień.
Ciotkę to martwi i zastanawia, a przytem i całe zachowywanie się siostrzenicy wydaje jej się szczególnem. Nazajutrz po oświadczeniu się pana Ignacego, przybiegła do niej do sklepu, przynosząc tę wiadomość, wesoła, szczęśliwa i rozpromieniona, a taka w tem ożywieniu ładna, że ciotka dość jej się napatrzeć nie mogła.
Tegoż dnia był u państwa Widelskich wieczorek, taki sobie, bez tańców, ale bardzo przyjemnie czas zeszedł.
Były koleżanki panny Teofili: Józia, Stefcia, Helenka, był narzeczony, jeszcze kilka osób, ciotka Weronika, sami blizcy znajomi i krewni. Brakowało tylko wuja Marcelego, który wystarał się o dłuższy urlop i pojechał na wieś, niby na odpoczynek.
Całe towarzystwo było niezmiernie ożywione, nawet pan Ignacy, zazwyczaj poważny i milczący, rozweselił się, rozruszał, nadskakiwał narzeczonej, znać było po nim, że jest szczęśliwy.
Ciotka tego wieczoru rozmawiała długo z panią Joanną i obie zgodziły się na jedno, a mianowicie, że to co się stało, dobrze się stało i że przyszłość Teofilki jest już zapewniona.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.
— 105 —