— Sądzę, że i pod innymi również będą zgodne.
— Tak pan myśli?
— Naturalnie, jakżeby inaczej być mogło.
— Czasem.
— A nie, jeżeli się kocha.
— Czy miłość jest trwała?
— Wieczna — szepnął, całując jej rękę.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego tak, jak gdyby chciała powiedzieć:
— Będziesz się miał zpyszna, jeżeli kłamiesz.
— Wieczna, wieczna — powtarzał, — taka jak dziś, będzie i jutro i za rok, i za dziesięć.
— Nie zapominaj, kochany panie Ignacy, że ja jestem wdowa.
— Więc cóż stąd?
— Więc już słyszałam wyznanie miłości i wiem co to warto.
— O! nie chcę ubliżać pamięci mego szczęśliwego poprzednika, ale jak niema dwóch jednakowych liści na drzewie, tak też niema i dwóch ludzi jednakich.
— Tak pan myśli?
— Bez wątpienia. To jest pewnik, fakt nawet przez naukę stwierdzony.
— A zatem, z tego pewnika wypływa, że ja, próbująca szczęścia w małżeństwie po raz drugi, mogę trafić, albo na lepszego towarzysza, albo na gorszego.
— Dlaczego na gorszego?
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
— 121 —