— Bo, jak pan mówisz, dwóch jednakowych niema.
— Ja miałbym być gorszym, ja który obecnie czuję się tak szczęśliwym, tak szczęśliwym, że wypowiedzieć tego nie umiem.
— Czy istotnie tak? — zapytała z uśmiechem.
— Tak, jak może szczęśliwym być człowiek, któremu się najpiękniejszy sen wyśni, jak marzyciel widzący spełnienie swych pragnień.
— Jesteś pan marzyciel? Ja bardzo lubię marzycieli.
— Marzyciel... zawsze marzyciel... prawie od dziecka, umysł mój marzeniami był zajęty.
— Może pan poeta... nie tworzyłeś nigdy wierszy, panie Ignacy?
— Co prawda, nie. Marzyłem dla siebie, nie widząc potrzeby wtajemniczania obcych.
— A gdybym ja chciała poznać pańskie marzenia?
— To co innego. Pani wiesz, że obcą dla mnie nie jesteś.
— A czybyś pan wyznał mi wszystkie?
— Oczywiście.
— Bez wyjątku?
— Bez najmniejszego.
— Ej, panie Ignacy, ostrożnie, bo gdyby mi tak przyszła ochota zajrzeć w głąb pańskiej duszy, a przecież jak pan powiadasz, jest to niby moja dusza, ta pańska dusza i to podobno na zawsze.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.
— 122 —