była bardzo skąpa i nieraz trzeba było głód cierpieć. W ostatnich latach pobytu w szkole dawałem lekcye młodszym uczniom i tym sposobem miałem trochę zarobku.
— Aha, więc już głód nie dokuczał?
— Ale gdzietam! dokuczał jeszcze bardziej, gdyż jako chłopiec starszy, miałem większy apetyt. Jabym mógł cały bochenek chleba zjeść, a ona mi dawała na śniadanie dwie bułki! Co to znaczyło! a obiady były liche i skąpe.
— Przecież, mając pieniądze można było sobie radzić wobec skąpstwa tej niegodziwej gospodyni.
— Proszę pani, to prawda, ale cóż, kiedy ja byłem taki idealista, taki niepoprawny marzyciel. Nieraz sypiać nie mogłem po nocach, tak mnie te myśli pochłaniały i niepokoiły. Mając rubla, marzyłem o dwóch; gdy trzy złożyłem, to obraz pięciu prześladował mnie na każdym kroku. Najgorzej było, gdym do dziesięciu doszedł. Szczerze się pani przyznam, że to były bardzo ciężkie chwile w mojem biednem życiu.
— Nie potrafię sobie wyobrazić jakie przykre strony może mieć posiadanie dziesięciu rubli.
— Dla ludzi zwyczajnych, proszę pani to nic. Taki ma dziś dziesięć, jutro ośm, albo nic, to mu wszystko jedno. Obojętny zupełnie, ale dla marzyciela, niech mi pani wierzy, że to męczarnia. Chwilowa, powiem nawet, że przyjemna, ale męczarnia...
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.
— 125 —