— Zapewne o ładnej...
— Nie wiem.
— No, przyznaj się, panie Ignacy. Cóż to zdrożnego, że młody człowiek marzy o ładnej kobiecie? Powszechnie tak się dzieje. Czy pańska wyśniona była blondynka?
— Nie.
— A więc brunetka, tak jak ja. Ej, figlarzu, pochlebiać mi chcesz, wmawiać, że marzyłeś o mnie, wówczas jeszcze kiedy ci znaną nie byłam.
— Ależ zapewniam panią, że to nie była brunetka.
— Ani brunetka, ani blondynka, więc oczywiście ruda. Oryginalny gust.
— I nie ruda, niech mi pani wierzy.
— To już nie wiem jaka.
— Ja sam nie umiem tego dobrze określić. Marzyłem o kobiecie, ale w tem marzeniu nie było wcale kobiety.
— Cóż to za łamigłówka szczególna?
— Trochę cierpliwości; jeżeli pani łaskawa słuchać, to wytłómaczę...
— Najchętniej, zaciekawiasz mnie...
— Otóż, przyznam się szczerze, marzyłem o kobiecie, ale nie o żadnej z grona moich znajomych, nie o żadnej z tych, które widywałem na ulicy, w teatrze, w ogrodach... Kobieta, która figurowała w tych myślach, była przyszła moja żona. Jaka ona miała być: brunetka, blondynka, szatynka... o tem myśleć nie mogłem, gdyż
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.
— 127 —