nie byłem zdecydowany na wybór. Przyzna pani, że na to trzeba czasu i przygotowania... Ja bo tak po maleńku, stopniowo... obliczałem dokładnie, ile trzeba na utrzymanie domu, na urządzenie, na różne rzeczy...
— I nie wyobraziłeś pan sobie, jak pańska żona wyglądać będzie?
— Owszem, wyobraziłem.
— I jak?
— No, że będzie zawsze ładnie ubrana, według ostatniej mody, że obiad będzie o trzeciej, herbata o siódmej, że niekiedy wybierzemy się do teatru, albo na koncert... w miarę jak będzie można, bo przyzna pani, że żyć nad stan byłoby wielką niedorzecznością.
— Ależ bez wątpienia, ja nigdybym się na to zgodziła, ale jeszcze jedno pytanie, tylko odpowiedź musi być szczera.
— Jak najszczersza.
— Czy na pańskiej drodze, na drodze pańskiego życia, nie trafiła się nigdy osoba, którą pragnąłbyś nazwać żoną...
— No... pani.
— Ale przede mną. Uwierzyć nie mogę, aby młody człowiek do lat trzydziestu mógł dożyć, nie zająwszy się ani razu jakąś panienką.
— Tak...
— Oh, pewnie nie o jedną starałeś się, panie Ignacy...
— Niby co do jednej istotnie miałem zamiar...
— A widzisz! i kochałeś ją?
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.
— 128 —