— Nie wiem...
— No, no, bałamucie, przyznaj się.
— Gdybym się był z nią ożenił, to zapewne pokochałbym ją... tak... byłem dla niej życzliwy i przez życzliwość nie ożeniłem się.
— Nie rozumiem...
— Prosta rzecz, proszę pani... Ja nie jestem majętny, niewielki kapitalik, szczupła pensya, ona zaś miała mieć, po najdłuższem życiu rodziców, domek i niby było spodziewane, że jej wuj, stary i dość majętny kawaler coś zapisze... Tymczasem wujaszek ożenił się... zapis przepadł; przez samą więc życzliwość nie mogłem się żenić z tą panienką, bo brać żonę na to, żeby miała cierpieć niedostatek, to nieszlachetna rzecz — kto inny możeby nie miał tych skrupułów, ale ja jestem idealista i niepoprawny marzyciel...
Chciał mówić jeszcze, ale z drzwi, wychodzących na ogród rozległ się grzmiący, potężny głos pana Michała.
— Gołąbki! na obiad!... a prędzej, bo rosół wystygnie!...
Ta druga fotografia panny Teofili, robiona w rok później, w rok po ostatniej wizycie pana Ignacego, daleko lepiej się udała. Fotograf nie miał najmniejszej trudności z pozowaniem, aparat błyskawiczny wcale nie był potrzebny. Bo