Skłoniłem się dość niezgrabnie i zapytałem, czy tu mieszka pan rejent X.
— Tak — odrzekła — tu... ale w tej chwili dziadzio jest bardzo zajęty; musi pan poczekać...
— Tem lepiej, że zajęty — odrzekłem.
— Jak pan to rozumie?...
— Jestem Antoni Z... przybywam tu w charakterze pomocnika... więc mogę, a nawet powinienem pana rejenta wyręczyć!..
— Ja się od razu domyślałam, kto pan jesteś, ale dziadzio miewa niekiedy takie zajęcie, w których nie tylko pan, ale i ja nawet zastąpić go nie potrafię...
— Więc pani nie są obce czynności notaryalne?... — zapytałem zdumiony.
— Nie rozumiemy się... dziadzio jest wielkim amatorem roślin i pracuje w ogrodzie, przeszkadzać mu nie wolno... Właśnie teraz ma bardzo ważną czynność, obrzyna wąsy z winorośli... czego podobno nikt na świecie nie potrafi, tylko on sam... Ale to wyborne! — dodała — pan przyjechał tylko co, głodny i zmęczony, a ja pana ani siedzieć nie poprosiłam, ani o posiłku dla niego nie pomyślałam. Tak nie idzie, przepraszam najmocniej i zaraz winę moją naprawię, proszę za sobą.
Wprowadza mnie do pokoju, w którym znajdował się stół nakryty i obficie zastawiony.
— Bardzo proszę, czem chata bogata; bez ceremonii. Od tej chwili liczysz się pan już do
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
— 139 —