— Byczek cacy...
— Byczek podrośnie, będzie w jarzmie chodził, będzie orał, a krówki dają mleko. Dobre mleko, babka z matulą masła z niego narobią, serków, zaniosą do miasta, sprzedadzą, trzy przyniosą, dużo trzy, dużo...
Wnuczek słuchał z wielką powagą, chociaż wszystkiego nie rozumiał i coraz swoje własne uwagi zupełnie nie w porę wtrącał.
— Burek cacy, o cacy Burek.
— Burek łajdak, gałgan Burek, darmozjad, leniuch, tylkoby chleb jadł a w chłodzie leżał. Na ogon mu kto nastąpi, a on nie szczeknie, taki to twój cacy Burek... Zwijaj się, przebieraj, żeby było dość na kolacyę i dla ciu; przed wieczorem pójdziemy w pole, zaniesiemy im powrósełka, tatulo będzie snopki wiązał. Żytko Pan Bóg miłosierny dał w tym roku, chleb będzie... A może ci dać chleba?
— Dać, dziadziu.
— A mleka?
— Dać mleka.
Dziadek podniósł się, poszedł do chaty, przyniósł garnuszek mleka i chleba kromkę.
— Naści-że i jedz, a niech ci Burek nie odbierze; jakby chciał, zaraz go pięścią w łeb i powiedz: nie dla psa kiełbasa, niech sobie idzie precz.
— A pójdzies!
— Tak, tak, pójdziesz, do psa tak się mówi. Nie wiem ja, mój wnuczku, jaki ty do roboty
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —