Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
— 153 —

Ja, co prawda, broniłem się, wołałem na myśli niesforne: stójcie, ale bezskutecznie, nie chciały słuchać... Stało się ze mną coś osobliwego, zdawało mi się, że nagle przestałem być sobą, cichym, potulnym, pracy swojej oddanym dependentem i że jakaś siła niewidzialna, której się oprzeć nie mogłem, przemieniła mnie w wielką chińską latarnię.
I oto jestem cały z półprzezroczystej bibułki, a wewnątrz w piersiach moich jaśnieje serce zapalone wielką miłością dla Fruzi...
Ognia tego ukryć nie zdołam, świeci on, jaśnieje z daleka przez cienką, półprzezroczystą powłokę; dostrzeże go każdy: rejent, babcia, interesanci w kancelaryi, nawet Szymsio Szpicbart, nawet Icek Porterówka, nawet Kominkiewicz, poznają tajemnicę mego serca... a przedewszystkiem pozna ją panna Eufrozyna.
Myśl moja nagle wykonywa zwrot niespodziewany, istny piruet. Zatrzymuje się i powiada:
— To dobrze... Fruzia pozna tajemnicę. Owszem, niech ją pozna, o to chodzi właśnie, dlaczego miałaby jej nie poznać?
Zaczynam się zastanawiać, rozważać wszelkie pro i contra. Któż ja jestem? Ano człowiek, człowiek pracy. Mam uczciwe nazwisko, nie splamiłem się żadnym brudnym czynem, jestem młody, a mówią ludzie, że przed młodymi świat otwarty. Zarabiam niewiele, ale zarabiam,